poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 12.

Niespotykany widok w Maceracie to startująca na obrzeżach miasta rakieta, huragan, prezydent USA Barack Obama lub ja konsumująca śniadanie już o godzinie 5 rano. Ciągle zmęczona, mimo wypicia aż 2 mocnych kaw i obolała.
Nie mogłam spać przez całą noc przez tego frajera Dragana, który wciąż ma wyłączony telefon i nie daje żadnych oznak życia. Ivan też milczy. Doskonale zdaję sobie sprawę, że Travica mógł już wrócić do mieszkania, a „męska solidarność” nie pozwala Zaytsevowi na telefon do mnie, czy chociaż krótki sms, ale jestem jednak pełna nadziei, że atakujący widział w jakim kiepskim byłam stanie i mnie oszczędzi.
Tak się nie dzieje. Nie dostaję ani jednej wiadomości.
Zamawiam taksówkę i szykuję się do wyjścia, wciąż trzymając gdzieś blisko siebie komórkę.
Pierwsze co robię po dotarciu do pracy to sprawdzenie wszystkich szatni, hali i siłowni. Dopiero później idę do swojego gabinetu, gdzie zajmuję się papierkową robotą, starając się zapomnieć o tym, co wydarzyło się wczoraj, przedwczoraj i w ogóle w ostatnim czasie. Na szczęście udaje mi się to i pochłonięta pracą nawet nie wiem, jak udało mi się przetrwać te kilka godzin.  
Do brutalnej rzeczywistości przywraca mnie sekretarka, która nieśmiało wychyla się zza drzwi i pyta, czy nie chciałabym przypadkiem kawy. Przez ten krótki okres jak tutaj pracuję zdążyła już zapamiętać, kiedy robię sobie przerwę, jednak to raczej ze strachu niż z uprzejmości do mnie.
- Poproszę – odpowiadam i powracam do czytania dalszej części tekstu, gdy przypominam sobie właśnie o Draganie, więc zanim dziewczyna zamknie drzwi, pytam, czy wszyscy są obecni na treningu.
- Zaraz sprawdzę - mówi cicho, ledwie słyszalnie i chowa się za drzwiami.
Nie ma sensu pochłaniać się dalszej pracy, kiedy wiem, że nie będę w stanie się skupić. Czekam więc na powrót dziewczyny, a moja palce nerwowo uderzają o powierzchnię biurka. Po kilku minutach bezczynności, dźwięk ten zaczyna być irytujący, a moje palce zmęczone, więc wstaję z krzesła i podchodzę do okna. Otwieram okno na oścież i podpieram się o parapet.
Ciepły podmuch wiatru przyjemnie muska moje ciało. Na moje usta wkrada się delikatny uśmieszek. Pochylam głowę do tyłu i pozwalam sobie na chwilę zapomnienia.
Nie trwa to jednak długo, bo w mojej głowie zaczynają powracać obrazy Dragana. Jego gesty, słowa, dotyk… Nie zauważam jak po moim policzku spływa jedna łza, następnie druga, później trzecia.
- Mogę się jeszcze pokazywać publicznie, czy już ośmieszyłaś mnie na skalę ogólnoświatową? – słyszę znajomy głos i aż podskakuję w miejscu.
Szeroko otwieram oczy i głośno przełykam ślinę. Nie mam siły spojrzeć mu w oczy, a co dopiero odpowiedzieć. Ton jego głosu nie jest już czuły, przez co jest mi jeszcze trudniej zrobić cokolwiek.
Czy to możliwe, żeby Monica Tieri, nazbyt pewna siebie i egoistyczna córka wielkiego biznsmena bała się kogokolwiek?!
- Nie widziałem żadnego reportera przed wejściem, więc przypuszczam, że jeszcze nie przegrałaś zdjęć, albo nie masz internatu.
- Przestań… - mówię łamliwym głosem.
To boli. To naprawdę, cholernie boli.
- Nie akceptujesz prawdy? O tym kim jesteś? O tym jaka jesteś?
Po moich policzkach płyną kolejne łzy. W dodatku z coraz większą częstotliwością. Nie potrafię nad nimi zapanować, a może nawet nie próbuję?
- Zresztą nieważne… - dodaje ze zrezygnowaniem. Słyszę szelest papieru, który po chwili ustaje. – Na biurku zostawiam ci rezygnacje z pra… - nie daję mu dokończyć, bo odwracam się, nie zważając na swój okropny wygląd.
- CO?! – wrzeszczę. – Chcesz odejść przez jakąś… przez jakieś… - miotam się. – NIE! – krzyczę i podchodzę do biurka, gdzie porywam w dłonie dokument. Drę go na dwie części, później cztery i nic nie warte świstki papieru podaję Draganowi. – Na pewno ci na to nie pozwolę.
- Ty akurat nie masz tu nic do gadania!

Jestem idiotką. Jestem kompletną idiotką.
Siedzę na ziemi, oparta plecami o maskę samochodu Travicy i czekam na niego. Chcę wszystko wyjaśnić, raz a dobrze. Robi się chłodnawo, a ja nie mając ze sobą żadnej kurtki, płaszcza, czy jakiegokolwiek innego okrycia, marznę.
W końcu, po dłuższym czasie oczekiwania, Dragan zjawia się i na wstępie mierzy mnie wzrokiem.
- Co robisz? – pyta chłodnym tonem.
- Chcę pogadać.
- Nie mamy o czym – zbywa mnie.
- Chyba jednak mamy… Dragan, bo… - nie dane jest mi dokończyć, mój telefon daje o sobie znać.
Dokopuję się do niego w torebce i przystawiam go do ucha.
- Cześć mamo – mówię na wstępie.
- Monica… - wacha się chwile. – Ojciec jest w szpitalu, w Rzymie.
- Słucham?!
- Jest z nim źle, bardzo źle. Przyjedź proszę…
Roztrzęsiona rozłączam się, a po moich policzkach już spływają łzy. Nie wiem kompletnie co się dzieje. Staram się wybrać numer taksówki, ale nic nie widzę.
- Co się stało? Mo! – chłodny ton głosu zniknął, teraz Travica mówi do mnie zatroskany, jednak nawet to nie pomaga mi się choć trochę uspokoić. Mówię mu, że mój ojciec jest w szpitalu, w Rzymie i że muszę tam jechać.
Nie pyta o nic więcej. Po prostu sadza mnie na fotel pasażera i z piskiem opon odjeżdża.

Błagam, żeby to nie było nic poważnego!
~*~
Sorki, sorki, sorki! Rozdział pisany na szybko, jakby co :D A ja muszę was przeprosić, że mnie tak długo tu nie było i jednocześnie przeprosić, że znowu mnie tak długo (albo dłużej) nie będzie! ;( Jestem w nowej szkole, wszystko tu jest właściwe nowe (dziwne! o.O) i mam full nauki! Jak tylko uda mi się coś naskrobać to wrzucam! :D Zapraszam też na mojego drugiego bloga! http://loves-looking-good-on-you.blogspot.com/

7 komentarzy:

  1. Och, troskliwy Dragan, how cute.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja się na prawdę szczerze cieszę, że wreszcie mogę przeczytać co dzieje się u Monicy i Dragana :) Brakowało mi ich.
    Dziewczyna jest w zasadzie sama sobie winna takiego zachowania Travicy, ale i Dragan mógł zachować się inaczej, ale ma w końcu tą "męską dumę".
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie wolę tego opiekuńczego Dragana :)
    Cieszę się, że znów jesteś :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne opowiadanie :3 Czekam na kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne kiedy kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy coś nowego?

    OdpowiedzUsuń